rower w chaszczach ( czyli o tym, jak łatwo przyzwyczaić się do nowego i zapomnieć o starym, dobrym )

Ależ mi wstyd! Zachowałam się , jak dziecko, które otrzymawszy z okazji pierwszej komunii nowiutki, "wypasiony", błyszczący rower z przerzutkami, ten swój stary, niedawno przecież - ukochany, ulubiony - rzuciło w kąt ogrodu. Porasta on teraz trawą. Pokrywa się kurzem. A szczęśliwe, zrelaksowane pająki spacerują po szprychach  jego kół niczym po nowoczesnych, eleganckich parkowych alejkach. … Czytaj dalej rower w chaszczach ( czyli o tym, jak łatwo przyzwyczaić się do nowego i zapomnieć o starym, dobrym )

staw ( czyli o tym, że czasem trzeba uciekać)

Wyjęłam telefon i zrobiłam zdjęcie. Taki mam "reporterski" odruch. Opieraliśmy się o drewnianą balustradę, a nasze rozmazane sylwetki odbijłay się w tafli wody. Wody? Budyniu raczej... czy czegokolwiek, czym jest to coś, co wypełnia staw w parku Lubomirskich. To moje ostatnie spacery z Młodym. Wkrótce musi opuścić nasze piękne i miasto. Serce matki dziwnie łopotało … Czytaj dalej staw ( czyli o tym, że czasem trzeba uciekać)

flow ( czyli źródła energii odnawialnej)

  Sobota Kolejna poranna kawa. Za oknem plucha. Ale plucha z gatunku tych niezbyt przygnębiających. Jakaś taka zamglona pozytywnie. Ciepłą, jak moja ( jeszcze ciepła ) kawa, mgłą. Paradoksalnie to zabrzmi w przededniu świąt ( no, bo kto normalny cieszyłby się z pluchy?), ale dziwnie ona "przytulna". Przyjemna dla oka. I duszy. Niczym niezbyt urodziwa, … Czytaj dalej flow ( czyli źródła energii odnawialnej)

spławik ( czyli niby o medycynie a jednak o sądownictwie )

Kochani moi Czytacze, Rozwodniczki i Rozwodnicy! Postanowiłam napisać, że dzisiaj .... niczego nie napiszę. Spojrzałam jednak na licznik bloga i na moją ukochana mapkę...Jestem szczęśliwa, że zaglądacie tu, chociaż ja dzisiaj niczego nie mogę zaoferować... Padam na twarz. Od kilku dni znowu grzebię w papierach sądowych. Przyznam jednak, że niemal całkiem bezskutecznie. Gdyby nie Kolibrowa … Czytaj dalej spławik ( czyli niby o medycynie a jednak o sądownictwie )

sen ( czyli – znacie? to posłuchajcie!)

Nie mam siły dzisiaj pisać. Ale...jak mogłabym pozbawić Arnoldową ( i Was też;)  weekendowej lektury? Dzisiaj posłużę się gotowym tekstem. Nie - moim własnym...ale właściwie, po ostatnim spotkaniu z Eksiem i osobliwym panem sędzią... mogłabym napisać podobnie... Znacie? To posłuchajcie! Czytam to od kilku dni. Czytam ... kiwając głową ze zdumienia, że to, co przeżyłam … Czytaj dalej sen ( czyli – znacie? to posłuchajcie!)

kropla wody ( czyli ile znaczą drobiazgi )

No. To Międzynarodowy Dzień Kobiet mamy za sobą - pomyślałam ( * w środę , 8 marca) zamykając drzwi za sąsiadką. Słońce za oknem zamieniło się już w granatową czerń. Zasiadłam do klawiatury. Czas do pracy. Syzyfowej niestety, jak sądzę, ale dokończyć muszę. Wielkie starcie z Eksiem tuż, tuż. Panikuję i obojętnieję na zmianę. Ale … Czytaj dalej kropla wody ( czyli ile znaczą drobiazgi )

dokopywany ( czyli jak utrudnić życie byłemu małżonkowi oraz trochę o finansach)

Sporo było ostatnio o uczuciach, samotności, nowych wyborach i tęsknocie za miłością idealną... Już, już! Zejdźmy, proszę Państwa, trochę na ziemię. I zajmijmy się dzisiaj sprawami dnia powszedniego. Mamoną! W tygodniu roboczym , jak zdążyliście się zorientować, pisuję rzadko . Trzeba przecież ciężko zarabiać na chlebek i karmę dla kocura. Na przyjemności , do jakich … Czytaj dalej dokopywany ( czyli jak utrudnić życie byłemu małżonkowi oraz trochę o finansach)

radziecki prostownik ( czyli kiedy przed rozprawą spada energia do walki)

Spojrzałam na niedomknięte drzwi samochodziku i serce ( którego, jak wiadomo, nie mam 🙂 zamarło mi nagle w piersi. Spojrzałam na zegarek. Miałam 11 minut , żeby zdążyć do pracy. Nawet nie było sensu wsiadać do auta. Akumulator... nie żyje! Krew zamieniła się w gęsty stres. Dzisiaj nie mogę się spóźnić....Tylko nie teraz! Nie dzisiaj! … Czytaj dalej radziecki prostownik ( czyli kiedy przed rozprawą spada energia do walki)