staw ( czyli o tym, że czasem trzeba uciekać)

Wyjęłam telefon i zrobiłam zdjęcie. Taki mam "reporterski" odruch. Opieraliśmy się o drewnianą balustradę, a nasze rozmazane sylwetki odbijłay się w tafli wody. Wody? Budyniu raczej... czy czegokolwiek, czym jest to coś, co wypełnia staw w parku Lubomirskich. To moje ostatnie spacery z Młodym. Wkrótce musi opuścić nasze piękne i miasto. Serce matki dziwnie łopotało … Czytaj dalej staw ( czyli o tym, że czasem trzeba uciekać)

radziecki prostownik ( czyli kiedy przed rozprawą spada energia do walki)

Spojrzałam na niedomknięte drzwi samochodziku i serce ( którego, jak wiadomo, nie mam 🙂 zamarło mi nagle w piersi. Spojrzałam na zegarek. Miałam 11 minut , żeby zdążyć do pracy. Nawet nie było sensu wsiadać do auta. Akumulator... nie żyje! Krew zamieniła się w gęsty stres. Dzisiaj nie mogę się spóźnić....Tylko nie teraz! Nie dzisiaj! … Czytaj dalej radziecki prostownik ( czyli kiedy przed rozprawą spada energia do walki)

złote klatki i ognie ( czyli co jest potrzebne do szczęścia?)

  Wstałam wcześnie. Udałam się do kuchni z zamiarem zaparzenia dużej ilości kawy i napisania czegoś blogowego. Spojrzałam na stół i ... powietrze zeszło ze mnie wraz z natchnieniem. Piętrzyła się tu pozostawiona wczoraj góra papierów sądowych , a na jej wierzchołku kolejne pismo od Eksia do Wysokiego Sądu. Owszem, pismo absurdalne kompletnie, zawierające informacje, … Czytaj dalej złote klatki i ognie ( czyli co jest potrzebne do szczęścia?)

barszcz ( czyli o rozstaniu cywilizowanym )

  Przez cały czwartkowy wieczór stara kamienica dawała się pierrrrrruńsko we znaki. Oszczędzę Wam szczegółów, ale omal nie wyzionęliśmy ducha. I – wyjątkowo – Eksio nie miał z tym nic wspólnego. Rankiem jednak jasne się stało, że koszmar wczorajszego wieczoru  zapowiedział po prostu ( tradycyjnie acz boleśnie) cudowne, świetliste zjawiska pogodowe. Dotąd było dość ponuro, … Czytaj dalej barszcz ( czyli o rozstaniu cywilizowanym )

szklana kula ( czyli co nas czeka po rozwodzie?)

Zaskoczyła mnie tym wyznaniem. Nigdy za mną przecież nie przepadała. Wiem, że w jakiś nienormalny sposób fascynowałam ją. Widziałam, jak niekiedy kopiuje mój strój. A gdy zrobiłam coś z włosami, ona zrobiła to samo... A jednak nie czułam z jej strony - oprócz tej, trochę chorej, fascynacji - ani grama sympatii, szacunku, czegokolwiek pozytywnego. Ba! … Czytaj dalej szklana kula ( czyli co nas czeka po rozwodzie?)

diplopia ( czyli o Heniu zamienionym w płaza…)

Chciałam , żeby ktoś mnie natychmiast uszczypnął. Ale chętnych nie było. Tylko one trzy. Naprzeciwko mnie. Ja - solo. Moje życie codziennie obfituje w takie sytuacje, że kiedy niektóre z nich  relacjonuję zdarza się , że czyjaś brewka z powątpiewaniem sunie w górę. Mnie samej niekiedy trudno uwierzyć w to, co mi się przytrafia... Ale … Czytaj dalej diplopia ( czyli o Heniu zamienionym w płaza…)

ziemniaczane pędy ( czyli co czai się w jaźni kur i kurów domowych?)

  Kiedy Arnoldowa śpiewa "Tak mi się nie chce..." jest to zabawne. Najzabawniejsze - kiedy , padając na twarz ze zmęczenia, słucham tego przez telefon, w trakcie kontrolnej rozmowy wieczornej. Ostatnio nie widujemy się prawie wcale. Drogi zawodowo - obowiązkowo - codzienne rozchodzą nam się powoli. Ale ... nadal miło jest wiedzieć, że w razie … Czytaj dalej ziemniaczane pędy ( czyli co czai się w jaźni kur i kurów domowych?)

azbest ( czyli czy rozstanie jest procesem sprzyjającym rozwojowi?)

  Zamierzałam dokończyć dzisiaj wpis o piosence, którą ciągle nuci Arnoldowa. Skąd wiem, że nuci, skoro nie widujemy się prawie wcale? ( ostatnio 25 grudnia, wstyd i hańba, ale naprawdę - tak to wygląda). To proste , na szczęście pozostały nam jeszcze telefony. Wpis "piosenkowy" - owszem, rozgrzebałam, sądziłam, że będzie gotowy na sobotę, do … Czytaj dalej azbest ( czyli czy rozstanie jest procesem sprzyjającym rozwojowi?)

domino weeks ( czyli w jaki sposób niemoc wpływa na postawę wojownika)

Rozległ się huk. Coś jakby fragment sufitu oderwał się, a następnie runął na meble i podłogę w kuchni. Posypały się naczynia. Woda chlusnęła z przewróconego czajnika. Cała misa dopiero co przygotowanej sałatki ( podwójna porcja, gdyby Młodzi wpadli z kolegami) wylądowała na podłodze. A mikrofalówka zaczęła wydawać przerażone piski. Powoli odwróciłam wzrok od komputera. Sprawca … Czytaj dalej domino weeks ( czyli w jaki sposób niemoc wpływa na postawę wojownika)

woda ( czyli życzenia bożonarodzeniowo – noworoczne)

      - Dobrze, idź. Tylko, błagam, nie zrób sobie jeszcze czegoś. Musimy jakoś dotrwać do końca tego roku - powiedziała Młoda i wróciła do szorowania łazienki. Cóż. Obawy dziecka były uzasadnione. Ostatnimi dniami biję rekordy. Pecha. Ciamajdowatości. I takich tam. Jakbym nagle stała się umiłowanym celem Cioteczki Destrukcji. Wszytko się posypało. Właściwie w … Czytaj dalej woda ( czyli życzenia bożonarodzeniowo – noworoczne)